czwartek, 30 stycznia 2014

Dior,Capture Totale DreamSkin

Pierwsza kompleksowa pielęgnacja odmładzająca Dior , która natychmiast przywraca skórze naturalne piękno i poprawia jej wygląd i jednocześnie na długo zwalcza zmarszczki , utratę jędrności , przebarwienia oraz zaczerwienienia działając na kilku płaszczyznach jednocześnie.

Na powierzchni-  już po pierwszej aplikacji stan skóry jest wyraźnie poprawiony, przebarwienia i zaczerwienienia  są zredukowane , skóra jest przyjemnie wygładzona.


Moja cera jest "idealna" do prezentacji jeśli chodzi o mnogość przebarwień i niejednolitość koloru;) dlatego pozwalam sobie na małą prezentację tego jak działa u mnie DreamSkin już na samej powierzchni. Na zdjęciu po lewej stronie twarz z nałożoną pielęgnacją , prawe zdjęcie z Dreamskin. Widać, że niejednolitość koloru skóry jest bardziej wyrównana, oczywiście szału nie ma, ale jestem pod wrażeniem tego kosmetyku już na tym etapie - etapie pielęgnacji jakby nie patrzeć , a nie maskowania. Przebarwienia są jeszcze widoczne, ale ja mam ich dużo i są "rozsypane" na całej twarzy,że ciężko je czasami przykryć kremem BB .Ostatnio zaczęły mi się pojawiać również zaczerwienienia i tu widzę , że również DreamSkin daje sobie radę rozjaśniając te okolice.


Wewnątrz skóry , w jej głębi, dzień po dniu skóra jest udoskonalana poprzez globalne , przeciwstarzeniowe działanie komórek macierzystych oraz ekstraktu z Longozy i Opilli pochodzących z ogrodów Dior .

Longoza pochodzi z Madagaskaru , to kwiat , którego silne właściwości regeneracyjne Dior wykorzystuje do walki ze zmarszczkami, utratą jędrności i blasku.Opillia ma za zadanie pomóc w zredukowaniu przebarwień, rumienia i przywrócić blask zszarzałej cerze.


Przyjemność używania to dla mnie również bardzo ważny element jeśli chodzi o kosmetyki , zwłaszcza te pielęgnacyjne. W przypadku tego już od samego początku są to bardzo przyjemne chwile. Delikatna , aksamitna konsystencja otula skórę nadając jej matowe a przy tym świetliste wykończenie .Piękny zapach towarzyszy podczas aplikacji i sprawia ,że mam chęć dołożyć jeszcze jedną porcyjkę tego cudaka. Zapach bardzo zbliżony do zapachu podkładu Capture Totale , tu jednak bardziej intensywny i zatrzymuje się na dłużej. Świetnie się rozprowadza na skórze i jest bardzo wydajny. Niewielka ilość wystarcza do pokrycia całej twarzy. Szybko się wchłania. Można go stosować samodzielnie lub na pielęgnację , ja próbowałam i tak i tak.Moja sucha skóra potrzebuje jednak czegoś pod, ale myślę, że u osób z mieszaną cerą poradzi sobie i solo.

Dior,Capture Totale DreamSkin zamknięty jest w plastykowej  buteleczce o pojemności 30ml.



Dozownik bardzo poręczny i praktyczny , dawkuje odpowiednią ilość kosmetyku i nie nastręcza żadnych problemów.



Konsystencja żelowo-fluidowa , w beżowo-różowym zabarwieniu, na skórze jednak zupełnie niewidoczna .


Dior,Capture Totale DreamSkin to kosmetyk na który czekałam jak tylko zobaczyłam jego zajawki . Jestem totalnie zachwycona linią Capture Totale, podkład to mój numer jeden wśród podkładów i nie mogłam nie mieć DreamSkin do kompletu.Moja opinia oparta jest teraz jedynie na etapie wstępnych testów , ciężko cokolwiek powiedzieć jeśli chodzi o działanie przeciwzmarszczkowe, działanie w głębi, myślę,że w i tym przypadku nawet po skończeniu jednego całego opakowania taka opinia mogłaby być jeszcze niekompletna. To bardziej inwestycja na przyszłość ,a ja liczę na to ,że za 10 lat będę widziała efekty stosowania tych wszystkich cudaków. Co widzę po tym okresie stosowania? 1) zaraz po nałożeniu wyrównuje mi koloryt skóry
2) skóra jest wyraźnie wygładzona i bardziej napięta ( myślę, że bogactwo silikonów gra tu pierwsze skrzypce)
3) pory… (mam ich niewiele, głównie w okolicy bruzd nosowo-wargowych) - stają się mniej widoczne ,a skóra w tym miejscu nie świeci się
4) podkład , krem BB bardzo dobrze mi się na nim rozprowadzają, i utrzymują znacznie dłużej ( praca w maseczce kilka godzin)
5) uwielbiam zapach tego kosmetyku - nakładanie go to mała przyjemnostka dnia , nie mogę jej sobie odmówić :)
6) czekam na efekty przeciwzmarszczkowe :)


Póki co kosmetyk nie podrażnił mi skóry, nie uczulił. Nie powoduje uczucia ściągnięcia i  nie wysusza. Jeśli macie chęć wypróbować koniecznie weźcie sobie próbkę póki są jeszcze testery dostępne. Ja kupowałam ponad tydzień temu ,a jak byłam wczoraj w perfumerii to już testera nie było, dlatego też zdecydowałam się na przyspieszenie mojej wstępnej recenzji :) mało tego,że testerów brak to i produktu też mało na półce. Sprzedaje się jak świeże bułeczki. Z opinii Pań pracujących w perfumerii cieszy się ogromnym zainteresowaniem :) W sumie nie dziwię się ! Mam nadzieję, że sprawdzi się u mnie na wszystkich płaszczyznach w swoim działaniu :) o czym będę Was informować dopisując do tego wpisu moje kolejne uwagi ( będą wyróżnione  innym kolorem  i czcionką) w razie dodatkowych pytań - piszcie w komentarzach :)
 Dla zainteresowanych skład :



Co mam powiedzieć? jestem bardzo zadowolona z tego zakupu , oczywiście na tym etapie używania :) uwielbiam pielęgnację bardziej jak kolorówkę i w tym roku chyba   skupię się  właśnie na pielęgnacji planując kolejne zakupy :) a jak jest u Was? kolorówka czy pielęgnacja ?


wtorek, 28 stycznia 2014

Givenchy, Prisme Libre

- puder sypki w kolorze #3 sweet caramel


Nie ma chyba osoby, która by nie słyszała o sławetnych pryzmach Givenchy. Delektując się kulkami Guerlain nie miałam do tej pory okazji wypróbować tego pudru u siebie. Ale jak to w życiu bywa czasami los , szczęście i nierzadko przypadek sprawia , że nadarza się okazja ku temu aby wreszcie poznać to co nieznane:) Tak też sprawa się ma z pryzmami Givenchy u mnie.

Na wyprzedaże generalnie nie lubię chodzić , przeraża mnie ten tłum ludzi, przepychanie się między regałami, każdy z Was pewnie doskonale wie o czym mówię. Nie mniej jednak do Sephory i Douglasa zaglądam w okresie wyprzedaży bo zawsze coś w dobrej cenie można upolować, oczywiście zasada "kto pierwszy ten lepszy" obowiązuje i tu:)

I tak o to przypadek , szczęście i los sprawiły ,że na wyprzedażowych półkach w Sephorze znalazłam Givenchy, Prisme Libre .


Givenchy, Prisme Libre zamknięty jest w plastykowym , bardzo szykownym  pojemniczku, jest to sześcienna bryła, która skrywa cztery różne odcienie pudru.


Otworki na szczycie każdego pojemniczka układają się  na kształt litery G , będący symbolem marki Givenchy.


Puder ma bardzo drobniutką i delikatną strukturę , jest bardzo miałki i lekki.


Zmikronizowane drobinki pudru idealnie dopasowują się do odcienia skóry otulając twarz delikatnym woalem. W przypadku mojego koloru nie jest to transparentny efekt, ale podobno w odcieniu #2 Delicate beige taki efekt właśnie jest. Nie wiem nie sprawdzałam;/.Polimery o strukturze baloników to mikrokuleczki wypełnione powietrzem , są one lekkie co sprawia ,że puder jest jak mgiełka.Do pudru dołączona jest gąbeczka, ja jednak do tej pory nie nauczyłam się obsługiwania tego wynalazku nie tylko przy tym pudrze ale przy każdym do jakiego jest dołączony taki gadżet .


Givenchy, Prisme Libre jest delikatnie perfumowany kompozycją "Eau de Fleurs"zapach owocowo-kwiatowy z lekką nutą drzewną i orientalną. Zapach jest wyczuwalny, nie jednak na tyle by mógł rozdrażniać osoby nie przepadające za takimi nutami. Pędzel pachnie oczywiście dużo bardziej , ja na skórze po chwili przestaję go czuć zupełnie.


Mój kolor #3 sweet caramel  - miękka harmonia dla cery o lekko brzoskwiniowym odcieniu , daje fajny efekt ocieplenia,muśnięcia słońcem,  ziemistość mojej skóry zwłaszcza w zimie jest wyjątkowo widoczna, ten kolor wprowadza na twarz trochę opalenizny, ale jest ona na tyle subtelna, że nie wysuwa się kolor skóry twarzy na pierwszy plan. Nadaje skórze blasku, ożywia ją jednocześnie matując.

Na zdjęciach poniżej pokażę Wam jak zmienia się wygląd skóry .






Od lewej strony :

zdjęcie 1 - twarz tylko z pielęgnacjązdjęcie 2 - krem BB Dior Nude 20zdjęcie 3 - krem BB Dior + Givenchy, Prisme Libre #3 sweet caramel

Puder bardzo dobrze wyrównuje strukturę skóry( w przypadku tego koloru, delikatne niedoskonałości znikają pod nim ), przynajmniej optycznie ja mam takie wrażenie, nie ma jednak obrazu płaskiej twarzy , podkreśla kontur mimo takiego wykończenia , a  cera mimo braku drobinek rozświetlających jest promienna. Dobrze matuje i ten efekt utrzymuje się naprawdę bardzo długo. Przy okazji matowienia, nie przesusza mi w żaden sposób skóry, nie ujawnia suchych miejsc i nie zbiera w zmarszczkach .





Fotka lewa na zdjęciu - twarz z pielęgnacjąFotka prawa na zdjęciu - BB Dior + Givenchy, Prisme Libre


Po lewo na zdjęciu - BB DiorPo prawo na zdjęciu BB Dior + Givenchy, Prisme Libre

Spotkałam się z kilkoma opiniami dotyczącymi użytkowania tego pudru, że ciężko się go aplikuje … ,że czasami jeden kolor dominuje podczas aplikacji… mi się wydaje, że każdy musi znaleźć na to swój własny sposób… ja używam bardzo dużego pędzla Hakuro … ,  objętość  jego włosia idealnie wpasowuje mi się w okrągły pojemniczek , przechylam opakowanie kilka razy i mam wystarczającą mieszankę wszystkich kolorów na pędzlu. Mi nie nastręcza trudności;)

W makijażu :


Bardzo się polubiłam z tym pudrem i żałuję ,że tak późno go odkryłam :)

Cena regularna to coś około 240zł, ja na wyprzedaży w Sephorze kupiłam za 159zł :) dobra cena prawda? :)


Mieliście okazję, macie a może zamierzacie nabyć sławetne pryzmy Givenchy ? myślę ,że kolorem idealnym dla wszystkich będzie ten bardziej transparenty odcień Delicate beige, ale jeśli macie chęć na lekko omiotaną słońcem buźkę polecam przyjrzeć się sweet caramelkowi :)

P.S. dziwne , pomarańczowe plamy na twarzy to efekt dobrodziejstw Bloggera:( 
Jeśli macie chęć zobaczyć lepszą wersję zapraszam na InesBeauty , tam też znajdziecie info o nowości Dior -  DREAMSKIN   :)


sobota, 25 stycznia 2014

Sisley, phyto lip twist

Sisley, phyto lip twist - gorąca nowość do makijażu ust. Kredka do ust Sisley działająca na dwóch płaszczyznach. Silnie pielęgnuje usta i nadaje im głęboki i soczysty kolor.

Kredka ubrana jest w zeberkę, kolorystyka opakowania nadaje jej szykowności i klasy. Bardzo lubię połączenie czerni i bieli stąd też mój zachwyt nad wyglądem tej kredki.




Wielopłaszczyznowe działanie Sisley, phyto lip twist to zasługa :

* wygładzający ekstrakt z żywicy balsamowca  - jedna z najstarszych substancji zapachowych , podobna do stosowanej w medycynie ajurwedyjskiej mirry. Ma właściwości wygładzające kontur ust a przez właściwości napinające zmniejsza również widoczność zmarszczek i redukuje ich głębokość.

* fitoskwalan - uzyskany z oliwy z oliwek , bardzo dobrze utrzymując poziom nawilżenia ust nadaje im sprężystości i elastyczności

* nabłyszczający kompleks estrów , lśniące polimery filmotwórcze sprawiają ,że usta pięknie lśnią, a błysk jest długotrwały.


Sisley, phyto lip twist nie wymaga temperowania, wysuwana żelowa konsystencja w formie sztyftu komfortowo rozprowadza się na ustach , a jej wyjątkowa formuła pozwala na uzyskanie intensywności koloru wedle upodobań.


Jednorazowe pociągnięcie daje delikatny filtr, kolejne warstwy potęgują intensywność koloru wysuwając usta na pierwszy plan naszego makijażu.

Spośród sześciu dostępnych kolorów ja wybrałam w kolorze 2 Baby - łagodny róż


Sisley, phyto lip twist 2 Baby to naprawdę bardzo delikatny i łagodny róż. Moje usta są sinawe i dość ciemne, a ten róż fajnie je rozjaśnia. Pomadka jest tak komfortowa , że mam ochotę miziać się nią non stop mimo tego, że długo się utrzymuje na ustach. Usta stają się pełniejsze i bardziej napięte, zmarszczki rzeczywiście jakby się wygładzają. Kredka nie zbiera się w załamaniach naskórka ust, doskonale pielęgnuje moje chimeryczne usta i nadaje im cudny połysk. Nie ma uczucia ściągnięcia, pomadka nie migruje poza kontur ust a dzięki jej formie poprawa makijażu nie wymaga użycia lusterka:)

W makijażu :


W gamie kolorystycznej jaką zaproponowała marka Sisley znajdziemy delikatne odcienie beżu i różu ale też i bardziej intensywne i uwodzicielskie kolory,jestem pewna, że każda z nas wybierze coś odpowiedniego dla siebie :)


1 Nude  -    spokojny beż2 Baby  -    łagodny róż 3 Peach -   wyrazisty koral 4 Pinky  -  ożywiający róż 5 Berry  -   zmysłowa śliwka  6 Cherry - intensywna czerwień

Ja ze swojej strony mogę Wam gorąco polecić Sisley, phyto lip twist! Jeśli lubicie Chubby Stick Clinique Intense te Sisley też powinny wpisać się Wasze potrzeby :) Ja po tej mam chęć na jeszcze inne kolory, nie wiem tylko czy uderzyć w coś stonowanego na co dzień czy zaszaleć z bardziej intensywnym odcieniem ;)

Jak Wam się podoba kolekcja kredek-zeberek  Sisley na wiosnę 2014 ? Wpadł Wam któryś kolor w oko na usta oczywiście ? :) 



Sisley, phyto lip twist dostępna jest do stycznia 2014 roku w perfumeriach w cenie 155zł.

czwartek, 23 stycznia 2014

Pat&Rub, bogate masło do ciała Home Spa

Seria Home Spa/Domowe Spa powstała z myślą o chwilach relaksu i dogłębnej pielęgnacji  w domowej łazience. Kosmetyki Spa do zadań specjalnych intensywnie zajmą się ciałem, a aromaty zmysłami.


 Pat&Rub, bogate masło do ciała Home Spa ma za zadanie doskonale odżywić, nawilżyć, ukoić i zregenerować skórę. Zawiera kompozycję substancji o właściwościach zwalczających wolne rodniki oraz kombinację olei i maseł roślinnych doskonale odbudowujących warstwę lipidową skóry.

Zamknięte jest w plastykowym słoiczku z nakrętką o pojemności 250ml. W środku kosmetyk dodatkowo zabezpieczony jest folią .



Pat&Rub, bogate masło do ciała Home Spa ma puszystą , lekko galaretowatą  konsystencję. Bardzo dobrze się rozprowadza na ciele , należy jednak chwilkę odczekać do całkowitego wchłonięcia. Sprawa ma się znacznie, lepiej jeśli chodzi o wchłanianie ,po porządnym peelingu i najlepiej na jeszcze wilgotne ciało:). Nie pozostawia tłustej , lepkiej warstwy. Skóra jest świetnie nawilżona , gładka i jędrna :). Nałożone wieczorem po kąpieli utrzymuje skórę bardzo dobrze nawilżoną nawet na drugi dzień .Dobrze sobie również radzi z mocno przesuszoną skórą kolan i łokci. Często nawet na noc smaruję sobie nim dłonie i skórki wokół paznokci, rewelacyjny efekt! Polecam wypróbować w taki też sposób:) Nie miałam balsamu do rąk z tej serii ale już wiem ,że to będzie kolejny zakup :) Masło jest bardzo wydajne, naprawdę niewielka jego ilość wystarcza do nabalsamowania całego ciała. Używam go regularnie od 3 tygodni i mam wrażenie, że bardzo mało zużyłam w porównaniu do innych maseł jakie miałam okazję stosować:) Zapach jest cudny, ja uwielbiam cytrusowe nuty dlatego też i ta seria , zaraz obok mojej ulubionej z trawą cytrynową bardzo mi się podoba. Zapach utrzymuje się długo na ciele, piżamka dopóki nie zmienię na świeżą pachnie dość intensywnie , mi to nie przeszkadza zupełnie , bo ja uwielbiam ten zapach !


Bogactwo składu :Sok z Aloe Vera* - łagodzi, wspiera wzrost komórkowyEkstrakt z goji* - bardzo silnie zwalcza wolne rodnikiMasło shea* – koi skórę, chroni i regenerujeMasło mango* - ma działanie silnie nawilżające, chroni i odbudowuje naskórek, wygładza i ujędrnia skóręOlej winogronowy* – zwalcza wolne rodniki, hamując proces starzenia skóry, działa przeciwzapalnie i kojącoBetaina roślinna* - nawilżaGliceryna roślinna* - nawilżaNaturalna witamina E –  zwalcza wolne rodniki oraz chroni przed działaniem niekorzystnych czynników środowiskowychEmolienty roślinne* - nawilżają*surowce naturalne i z certyfikatem ekologicznym

Skład :

AquaCetearyl GlucosideCetearyl AlcoholCaprylic/Capric TriglycerideButyrospermum Parkii (Shea Butter)Decyl CocoateIsostearyl IsostearateLycium Barbarum (Goji) Fruit ExtractMangifera Indica ( Mango) Seed ButterAloe Barbadensis Leaf JuiceGlycerinBetaineVitis Vinifera (Grape) Seed OilGlyceryl StearateMyristyl Myristate,Dehydroacetic AcidBenzyl AlcoholSodium PhytateXanthan GumSodium Stearoyl GlutamateTocopherol (mixed),Beta-SitosterolSqualeneChondrus Crispus (Carrageenan) ExtractParfumCitralLimoneneLinalool



W kolejce z tej serii czeka jeszcze peeling do ciała, a w planach zakupowych mam wyżej wspomniany balsam do rąk :) Polecam tą serię , naprawdę warta jest uwagi :)

Mieliście okazję używać jakiś kosmetyk z tej serii? Jak się spisuje balsam do rąk, do stóp, peelingi?

wtorek, 21 stycznia 2014

Shiseido, Eudermine Revitalizing Essence

Sztandarowy produkt marki Shiseido. Jego pierwsza wersja została wypuszczona na rynek w 1897 roku. Tonik rewitalizuje i chroni komórki skóry, wspomagając odnowę komórek, nawilżając utrzymuje odpowiedni poziom wilgotności oraz reguluje metabolizm komórek naskórka.



Eudermine Revitalizing Essence wyróżnia się spośród wszystkich linii pielęgnacyjnych Shiseido charakterystycznym , czerwonym opakowaniem. To chyba jedyny produkt , który na Shiseidowej półce od razu rzuca się w oczy.


W środku tekturowego opakowania znajduje się jeszcze jedno, również tekturowe "wdzianko" dla solidnej, ciężkiej butli .


Eudermine Revitalizing Essence zamknięty jest w nietypowej , bardzo prostej i ciężkiej butli, która wykonana jest z grubego szkła o pojemności 125ml.




Nie ma tu żadnej zakrętki, a zwykły a może niezwykły koreczek zakończony szklaną kulką . Prawdę mówiąc jak pierwszy raz zobaczyłam to wykonanie i ten korek pomyślałam, że jak na kosmetyk luksusowy to trochę dziwnie się prezentuje. Moja ostrożność podczas "odtykania" tego korka plasowała się na naprawdę wysokim poziomie skupienia;) Nie dość ,że malizna to jeszcze jakby spadł mógłby się stłuc. Całe szczęście do tej pory moja wizja nie miała miejsca w rzeczywistości a mam już drugie opakowanie :) Korek jest dobrze dopasowany do otworka butli , wykończony gumową nakładką. Nie ma jednak trudności z obsługą tego dziwaczka, delikatne pociągnięcie za kulkę i już otwarte :).


Eudermine Revitalizing Essence ma postać "ciut gęstszej wody", jest w kolorze przezroczystym . Subtelny zapach zroszonych deszczem piwonii nie utrzymuje się na skórze , a zaraz po aplikacji znika pozostawiając skórę świeżą i wygładzoną. Ja nakładam na dłonie, chwilę w nich ogrzewam i delikatnie wklepuję omijając okolice oczu. Zapach jaki towarzyszy aplikacji jest cudny, taka mała aromatoterapia ;) Skóra chłonie ten tonik w całości, nie zostaje żadna lepka warstwa, skóra jest rozświetlona ale nie święcąca się. Staje się miękka i wyraźnie wygładzona. Pamiętam, że przy pierwszej butelce , po pierwszych kilku dniach używania nie widziałam w sumie żadnego wow, fajny tonik i tyle, ale po kilku już następnych dniach zauważyłam ,że moja skóra jest w dużo lepszej kondycji, świetnie nawilżona i bardziej elastyczna. Bruzdy nosowo- wargowe jakby mniejsze, poddające się mimice bez pogłębiania się w ciągu dnia. Nie wiem czy też tak macie , ale ja jak rano się budzę to mam gładką skórę, bruzdy nie są widoczne, a często już pod koniec dnia pogłębiają mi się , i to nie jest kwestia osadzania się podkładu. Od kiedy regularnie stosuję ten tonik problem z bruzdami jakby się wycisza, wieczorem , po całym dniu mimicznej eksploatacji skóry moje bruzdy są w dużo lepszym stanie. Oczywiście stoi pewnie też za tym cały sztab kolejnych kroków pielęgnacji ale jego działanie ma też w tym swój udział, bo dobrze przygotowana skóra to podstawa dalszych kroków no i już:)

Skład:Water, Butylene Glycol, Alcohol, Methyl Gluceth-10, Glycerin, Dipropylene Glycol, Betaine, Methylprarben, Phenoxyethanol, Cyclodextrin, Benzophenone-4, Sodium Hyaluronate, Potassium Carbomer, Trisodium EDTA, Fragrance, PEG-60 Hydrogenated Castor Oil, Xanthan Gum, Acraylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Arginine Hydrochloride, PCA, Magnesium Chloride, Calcium Chloride.

Może dla niektórych to zbędny gadżet :) ja będę wychwalać bo go uwielbiam, a kolejne opakowania tylko potwierdzają jak bardzo się polubiliśmy :)

Mieliście okazję poznać ten tonik? zwróciliście na niego kiedykolwiek uwagę w szafie Shiseido? 



sobota, 18 stycznia 2014

Clinique, All about Shadow Quad

Clinique, All about Shadow Quad  - paletka 4 cieni z limitowanej edycji Clinique.Cienie spakowane są w typową dla marki Clinique metalowo-plastykową , klasyczną paletkę .



W środku , w części lusterkowej nadrukowana jest instrukcja makijażu , krok po kroku :)oraz dołączone są dwie pacynki .



Cienie mają kremowo- pudrowe wykończenie. Oprócz najjaśniejszego odcienia ( pink shade) mają dobrą pigmentację, bardzo dobrze się rozcierają , nie obsypują przy nakładaniu. Na bazie utrzymują się cały dzień nie zbierając w załamaniach .Dobrze się nimi pracuje każdym pędzlem.



Makijaż jaki Wam pokażę jest typem mojego dzienniaka. Kolory z pewnością nie podpasują wszystkim typom urody i nie wpiszą się upodobania każdemu. Patrząc na kolory może się wydawać zbyt "agresywna" , odważna. Myślę, że wiele z Was w ogóle nie spojrzałaby w jej kierunku widząc na perfumeryjnej półce . Ja siebie lubię w takich kolorach i u mnie te odcienie nie wyglądają na tak mocno jak się malują w paletce;)

Wykorzystałam wszystkie cztery odcienie i przygotowałam krótki tutorial. Może nie jestem w tym najlepsza ale chciałam Wam pokazać każdy cień najdokładniej jak się tylko da:)

Na powiekę wcześniej nałożyłam Paint Pot Mac.

1) kącik zewnętrzny i załamanie powieki pomalowałam odcieniem HAZY 


z wszystkich czterech ten ma najbardziej kremową konsystencję i satynowe wykończenie

2) kącik wewnętrzny , rozcierając w kierunku zewnętrznego rozświetliłam odcieniem PINK SHADE


ten cień najmniej mi podpasował z całej czwórki, ma dość dużo iskrzących drobinek, które słabo trzymają się reszty pudrowego wykończenia, mogłaby być tu lepsza pigmentacja i mniej sypka struktura:/

3) kącik zewnętrzny i załamanie powieki przyciemniłam najciemniejszym odcieniem CHOCOLATE COVERED CHERRY i roztarłam z cieniem Hazy na ich granicach


ten kolor uwielbiam , rzeczywiście taka ukryta wisienka w czekoladzie :), brakowało mi takiego odcienia w mojej kolekcji :) ma bardzo dobrą pigmentację, satynowe wykończenie i maleńkie , nienarzucające się drobinki

4) na środek powieki ,w linii źrenicy nałożyłam odcień RASBERRY BERET i roztarłam go w obu kierunkach rozcierając granice


z tym cieniem spotkałam się podczas warsztatów makijażowych z marką Clinique, o których Wam niedawno opowiadałam i pokazywałam też makijaż z użyciem właśnie tego cienia, tam grał główne skrzypce, tu jest dodatkiem :) na tej fotce też nie udało mi się uchwycić rzeczywistego koloru. Kolor jest dokładnie taki jaki widać na zdjęciach wyżej przy prezentacji paletki

5) na górnej powiece wzdłuż linii rzęs pociągnęłam kreskę kredką Clinique 18 intense black honey , o której więcej przy okazji innego makijażu :)


zdradzę Wam tylko, że mam chęć na więcej kolorów tych kredek :)

a tak wygląda zmalowane oczko :


i w całości :


Jak widzicie mimo dość intensywnych barw tej paletki makijaż wcale nie wygląda wieczorowo, tak mi się przynajmniej wydaje ;). Oczywiście gdybym dołożyła kolejne porcje i podkreśliła dolną powiekę można by było o taki zawalaczyć :D

Paletkę  Clinique, All about Shadow Quad kupiłam  w zestawie świątecznym jaki marka stworzyła specjalnie na Gwiazdkę :)

Jak Wam się podoba moje dzieło naoczne ? Czy widzicie takie kolory u siebie ?